Gdy za Brynicą krew ściekała pod kozackimi nahajkami, Górny Śląsk nie był obojętny na wydarzenia Rewolucji 1905 roku.
Pierwszym sygnałem, że coś zaczyna się dziać po carskiej stronie byli uchodźcy z zaboru rosyjskiego, którzy uciekali przed poborem do armii carskiej po wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej. Władze pruskie oddawały zbiegów w ręce Rosjan, a nawet przeprowadzały systematyczne łapanki na głównych dworach kolejowych. Socjaliści na Górnym Śląsku – tak niemieccy, jak i polscy, w odpowiedzi powołali specjalny Komitet Pomocy, mający pomagać uciekinierom.
Po krwawej masakrze w Petersburgu w styczniu 1905 r. fala strajków i buntów ogarnęła Rosję. Wydawana w Katowicach „Gazeta Robotnicza” pisała: „Tłumy robotników górnośląskich wyczekują z wytężoną uwagą wieści z pola walki o wolność, przejmują się dolą i niedolą całej Polski robotniczej i rozumieją doniosłość starć, które świadomy polski lud roboczy stacza na ulicach Warszawy, Łodzi i Sosnowca”.
12 lutego 1905 r. podczas wiecu robotniczego w katowickim Domu Związkowym uchwalono rezolucję z wyrazami czci „dla bohaterów polskiego i rosyjskiego ludu”.
Panowało wtedy zresztą przekonanie, że dojdzie do zbrojnej, antyrewolucyjnej interwencji armii niemieckiej w Kongresówce, zresztą władze po obu stronach Przemszy podjęły współpracę przeciwko „wywrotowcom”.
Pod koniec lutego 1906 r. katowicka policja przekazała w ręce Kozaków w Sosnowcu dwóch zbiegów z Królestwa, co bardzo ostro potępiła Socjaldemokratyczna Partia Niemiec. Trzech członków PPS z Warszawy zostało zadenuncjowanych podczas pobytu w hotelu w Bytomiu. PPS telegraficznie powiadomiła Karola Liebknechta – jednego z liderów socjaldemokratów, który zdążył na władzach w Berlinie wymóc ustępstwa: Polacy mogli wyjechać do Szwajcarii. Podobnie dzięki interwencji niemieckich socjaldemokratów w Reichstagu udało się wybronić Józefa Zakrzewskiego, również uchodźcę zatrzymanego w Królewskiej Hucie.
Członkowie „niemieckiej” PPS byli najbardziej aktywni w tej akcji solidarnościowej, biorąc choćby pod uwagę ich związki z socjalistami w Kongresówce. Kilku śląskich działaczy (J. Hasse, E. Golde, J. Adamski, F. Trąbalski) udało się do Zagłębia, Łodzi i Warszawy, by wspierać działalność współtowarzyszy. Pomagali oni także w przerzucie broni. Przykładowo Michał Szulkiewicz, emisariusz PPS, zakupywał broń w Niemczech, przesyłał ją do Katowic, skąd miejscowi działacze przemycali ją do Zagłębia Dąbrowskiego. Podobnie postępowano z ulotkami i broszurami drukowanymi w Katowicach. Nad całością akcji czuwał tajny 6-osobowy komitet PPS, koordynujący te nielegalne akcje.
Do kontrakcji przystąpił koła narodowe, wprost kolaborujące z caratem po rosyjskiej stronie. „Katolik” zaczął atakować socjalistów w Kongresówce, że prowokują siły carskie do dokonywania kolejnych masakr, a co więcej – za „socjałami” mieli stać Żydzi. Po obu stronach Brynicy antysemicka kampania polskich „narodowców” wzajemnie się nakręcała.
Spory oddźwięk w śląskiej opinii publicznej wywołał przejazd grypy 10 marynarzy ze zbuntowanego pancernika „Potiomkin” – Polaków z podwarszawskich okolic. W Gliwicach opowiadali o swoich przeżyciach na spotkaniach z robotnikami. A ze Śląska wyjechali za pracą do Hamburga.
Tymczasem nabierał rozmachu przerzut broni przez Śląsk dla antycarskich bojowców w Kongresówce. Była to głównie krótka broń palna oraz granaty zakamuflowane jako… cytryny. Tylko podczas jednej z wpadek, a zbyt wielu ich nie zaliczono, w Lublińcu policja skonfiskowała 4 skrzynie zawierające 10 tys. sztuk amunicji i ponad 100 rewolwerów. Ponieważ część tej broni zaczęła krążyć po samym Śląsku, toteż przestraszony prezydent rejencji opolskiej zabronił magazynowania broni.
Ten wpływ wydarzeń rosyjskich – mniej lub bardziej wyimaginowany – władze dostrzegały też we wzroście liczby konfliktów społecznych. W lutym 1905 r. wybuchł strajk 2500 górników w kopalni „Koeningn Luise”, który rozszerzył się na dalsze kopalnie – także w rejonie rybnickim. Łącznie strajkowało wtedy 14-23 tys. górników. Potem strajkowali i murarze, i stolarze. Ta fala mniejszych i większych protestów przetoczyła się po Górnym Śląsku do 1907 r.
Władze niemieckie przystąpiły do kontrakcji przeciwko wyrazom sympatii dla ruchu rewolucyjnego na wschodzie. Zabroniono zbiorek pieniężnych na ofiary caratu. Ograniczano prawo do demonstracji. Przykład zza granicy mógł być zaraźliwy – zwłaszcza, gdy socjaldemokracja podniosła sprawę demokratyzacji systemu wyborów do parlamentu Prus (podobnie zresztą jak w Austrii). Na rok więzienia sąd we Wrocławiu skazał 10 stycznia 1906 r. Paula Loebe za tekst opublikowany w śląskim socjaldemokratycznym czasopiśmie „Volkswacht”. Poszło o jedno zdanie: „Robotniku niemiecki, teraz twoja kolej!”.
Dariusz Zalega
FB Zbuntowany Śląsk