14 listopada 1905 r. –  Consectetur adipiscing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore

Balaga Jan ps. Stefan

1882 – 1909

Urodził się 13 grudnia 1882 roku we wsi Pasturka w pobliżu Pińczowa w rodzinie chłopskiej jako syn Stanisława Balagi. W 1898 roku przeniósł się do Strzemieszyc i rozpoczął pracę w pobliskiej kopalni Kazimierz. W 1904 roku wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej w dzielnicy Niemce. W 1905 roku został członkiem Organizacji Bojowej PPS. W 1906 skierowano go do Krakowa na kurs instruktorski. W 1908 roku, w obawie przed aresztowaniem, poświęcił się całkowicie pracy w Organizacji Bojowej i zrezygnował z pracy zawodowej w kopalni węgla. Stało się to po aresztowaniu jego współpracownika Edmunda Tarantowicza, który podjął współpracę ze służbami rosyjskimi, którym wyjawił kilkadziesiąt nazwisk działaczy PPS. Balaga był jednym z głównych organizatorów i instruktorów OB PPS w Zagłębiu Dąbrowskim. Uczestniczył w wielu akcjach zbrojnych: napady na pociągi w Sławkowie (1907) i Bezdanach (1908) oraz w odbiciu aresztowanych robotników w miejscowości Niemce (1906). Zginął w walce dnia 30 czerwca 1909 roku w Częstochowie na terenie fabryki założonej przez francuską spółkę „Motte, Meillasoux, Caulliez et Delaoutre”. Fabryka dysponowała przędzalniami, tkalniami i farbiarniami wełny czesankowej, a popularnie nazywano ją „Moty”. Później zakład nosił nazwę „Union Textile”, a w latach siedemdziesiątych XX wieku „Elanex”. W 1930 roku J. Balaga został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Niepodległości Mieczami.

Opisy szeregu akcji z udziałem Jana Balagi znajdują się w zeznaniach jego współpracownika Antoniego Sukiennika, którego zeznania zapisane zostały w trakcie śledztwa prowadzonego przez bolszewików w Piotrogrodzie w 1924 roku. Zeznał on, że w 1907 roku od okręgowca Zenona otrzymałem rozkaz napadu na sklep z winami we wsi Sączów, gdzie poszedłem z bojowcami. Spośród nich pamiętam tylko jednego Jana Balagę, ale wydaje mi się, że było nas czterech lub pięciu. We wsi Sączów musiałem wcześniej dowiedzieć się, czy przypadkiem w wiosce nie było żołnierzy albo policji. Ponieważ przebywanie z ludźmi na ulicy było niekorzystne, wszedłem z nimi do remontowanego kościoła. Dowiedziawszy się o sytuacji we wsi, udałem się do sklepu z winami, gdzie skonfiskowałem ponad sto rubli (zdaje się 134 rubli) państwowych pieniędzy. Znalazłem jeszcze ponad sto rubli, ale żona sklepikarza zapewniła mnie, że to jej własne, i zostawiłem ją. Po zniszczeniu całego alkoholu w sklepie wyjechaliśmy do Sosnowca. Żołnierze i policja już byli na drogach, ale udało nam się wyjść cało. O napadzie zostali poinformowani telefonicznie.

W dalszych zeznaniach podał Sukiennik okoliczności śmierci Jana Balagi. Czytamy tam, że Jakoś niedługo po moim przybyciu do Częstochowy w 1908 roku, kiedy szedłem przedmieściem miasta Ostatni Grosz, spotkałem byłego bojowca, starszego „szóstki”, znanego mi od 1907 roku, Franciszka Sucheckiego, pracownika fabryki Motte. Po starej znajomości poprosiłem go, żeby dał mi dobrych ludzi do Organizacji Bojowej. Odpowiedział, że ma takich ludzi i pozna nas ze sobą. W wyznaczonym czasie miałem przyjść na spotkanie do jego mieszkania. Tego dnia, po powrocie z rozpoznania urzędu gminy w Rędzinach, wybrałem się do niego, ale na ulicy Krakowskiej poczułem jakiś lęk i niepewność i wówczas nie poszedłem do Sucheckiego, a dopiero po dwóch dniach. Ostrzegł mnie, żebym uważał, bo w niedzielę obok jego domu chodziła policja, w tym także konna. Następne spotkanie z Sucheckim wyznaczyłem za dzień lub dwa, ale już na łące, w pobliżu fabryki Pelcery nad brzegiem Warty. Przybyłem tam we wskazanym przez niego czasie z instruktorem Janem Balagą. Przyszedł Suchecki, choć bardzo spóźniony, razem z mężczyzną, którego polecił do Organizacji Bojowej. Podobał mi się ten człowiek i postanowiłem go przyjąć do Organizacji, ale nie od razu wprowadzać do innych bojowców. Suchecki obiecał poznać mnie z jeszcze jedną osobą i zaproponował, żebym przyszedł do niego we wskazanym przez niego dniu o piątej do jego mieszkania.

W tym czasie ustaliłem, że pomocnik komendanta policji – Arbuzow, którego polecono zabić, w dni świąteczne jeździ konno na spacery z jednym lub dwoma policjantami miejskimi do Jaskrowskiego Lasu. Zabrałem ze sobą bojowców i wchodząc do lasu, rozstawiłem ich wzdłuż szosy; Janowi Baladze kazałem strzelić, kiedy Arbuzow zrówna się z łańcuchem bojowców. Pomyślałem, że Arbuzow, który zawsze jechał galopem, słysząc strzał, zatrzyma konia, a wtedy będziemy mogli wziąć jego i strażnika na cel i zastrzelić. Balaga strzelił dopiero wtedy, kiedy Arbuzow zrównał się z nim, a nawet go minął. Wyskakując z mauserem na szosę wraz z bojowcami otworzyłem ogień do Arbuzowa i strażnika. Nasze strzały zabiły konia pod strażnikiem, a Arbuzow został ranny w nogę, ale obaj ukryli się w domu leśniczego. Musieliśmy z bojowcami wracać do miasta przez las. Weszliśmy do wsi i tam spędziliśmy noc u znajomych jednego z bojowców.

Następnego dnia poszedłem do miasta. Na przedmieściu Ostatniego Grosza kazałem bojowcom wracać do domu, a sam z instruktorem Balagą o 5 po południu poszedłem do mieszkania Sucheckiego na zaplanowane na ten dzień spotkanie. W mieszkaniu nie było żony Sucheckiego, ale było dziecko w kołysce. Suchecki stwierdził, że osoba, którą chcę zobaczyć, przyjdzie na łąki w pobliżu fabryki Pelcery i że my {407} powinniśmy tam iść. Zaczął się ubierać i powiedział, że jego żony nie ma w domu i że pójdzie po gospodynię, która zabierze dziecko do siebie. Balaga i ja powiedzieliśmy, że poczekamy na niego na podwórku domu. Kiedy tylko wszyscy trzej wyszliśmy na podest schodów, które wznosiły się prosto od drzwi frontowych domu, i gdy tylko zrobiłem krok do schodów (dom był dwupiętrowy), z dołu oddano do nas dwa strzały. Kule obsypały mnie wapnem ze ściany. Natychmiast wskoczyłem z powrotem do mieszkania. To samo zrobili Jan Balaga i Suchecki. W drzwiach pokoju, trzymając mauser w rękach, zobaczyłem przez drzwi głowę strażnika, wysuwającą się zza ściany, i jego rękę z browningiem. Rozpoczęła się strzelanina. Ja i Balaga mieliśmy po jednym browningu i jeden mauser, a do nich po około 100 nabojów każdy. Kiedy zaczęła się strzelanina, Suchecki, chwytając dziecko w ramiona, zaczął błagać mnie na kolanach, żebym przestał strzelać i pozwolił mu z dzieckiem wyjść na schody, bo dobrowolnie się podda. Widząc płaczącego Sucheckiego z dzieckiem w ramionach w chwili, kiedy znajdował się w takim samym położeniu, jak my, nie przyszło mi do głowy, że zdrada może pochodzić od samego Sucheckiego, spokojnie przepuściłem go na schody. Zszedł na dół, a policjant, stojący przy drzwiach domu, nie tknął go i wypuścił z dzieckiem na podwórko domu.

Balaga i ja kontynuowaliśmy strzelaninę; ja przy drzwiach, on z okna domu, przy czym Balaga powiedział mi, że dziś nadszedł nasz koniec i żebym nie tracił nabojów na darmo. Mogliśmy opuścić ten dom tylko przez jedne drzwi i okno, które mocno ostrzeliwano. Zejście po schodach było niemożliwe. Zapytałem „Stefana”, Balagę, czy na ulicy jest dużo policji. Odpowiedział, że dużo, ale z okna nic nie można zrobić, ponieważ z prawej strony, wzdłuż ulicy, silnie je ostrzeliwano z karabinów i browningów. Widząc daremność i bezcelowość walki, poprosiłem Stefana, żeby stanął przy drzwiach, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że strażnicy stoją z karabinami na ulicy i tuż przy ścianie, a przy bramie jakiegoś domu, jak się później okazało, naczelnik Policji Ziemskiej Lebiediew, który z browninga strzelał w okna. Powiedziałem Stefanowi, że spróbuję uciec przez okno. Odpowiedział, że mnie zabiją. Odparłem, że nie ma innego wyjścia. Uklęknąłem przy oknie, ponieważ nie można było wystawić głowy za okno. Słychać było tylko trzask i świst rykoszetów. Potem wystawiłem mausera przez okno i rozpocząłem częsty ostrzał w kierunku policji. W ten sposób przegnałem ich z ulicy do bram domów i mogłem usiąść na oknie. W momencie, gdy jeden z policjantów strzelających z karabinu został wpędzony strzałem w bramę domu, zeskoczyłem na ulicę i prosto przez ulicę do przecznicy, a następnie przez ogrody i pole do linii kolejowej prowadzącej do Rakowa, i pobiegłem do lasu. W domu, w którym został Stefan, wciąż trwał ciągły ostrzał.

Przebiegłem przez las i wyszedłem na pole, a potem dotarłem do wsi Konopiska, gdzie spędziłem noc u znajomego chłopa-przemytnika. Następnego dnia wieczorem wróciłem do miasta, gdzie dowiedziałem się o śmierci Jana Balagi „Stefana”, który popełnił samobójstwo. Nie mogliśmy jednocześnie uciec z domu, ponieważ oznaczałoby to pewną śmierć nas obu. Kiedy wyskoczyłem przez okno, policja nie mogła popędzić za mną obok tego domu do przecznicy z powodu strzałów Stefana, i musiała zrobić okrążenie przez podwórka innych domów. W tym czasie zniknąłem. Jak się okazało, Stefan również uciekł z tego domu, ale nie znał planu miasta i dlatego pobiegł na łąki obok fabryki Pelcery, przez które, wycofując się, cały czas strzelał do ścigających go strażników. Następnie, po pokonaniu Kolei Wiedeńskiej, znalazł się na placu domów inżynierskich fabryki Motte. Stefan ukrył się w chłodni fabryki i został wskazany policji przez jakąś kobietę. Policja z żołnierzami, którzy przybyli na ratunek, odgradzała kordon od chłodni i instruktor Organizacji Bojowej, Jan Balaga, pseudonim „Stefan”, popełnił samobójstwo wystrzałem w głowę. Był pracownikiem kopalni w Zagłębiu Dąbrowskim i brał udział w wielu aktach terrorystycznych.

 

 

Bibliografia:

Słownik Działaczy Polskiego Ruchu Robotniczego s. 114. Zeznania Antoniego Sukiennika z 1924 roku. Akta Krzyża i Medalu Niepodległości.

 

 

Bądź na bieżąco

Newsletter

Chcesz dostawać od nas informacje o najnowszych wydarzeniach, wystawach i artykułach? Zapisz się!

Dziękujemy za zapisanie się do naszego newslettera

Skip to content